|
Kolejna relacja z Pogorii |
KIERUNEK BARCELONA Kolorowe kamieniczki, przeszklone śliczne balkony, wesołe kawiarenki z uśmiechniętymi dziadkami, zielone palmy, pyszne lody, czekolada na gorąco, wszędzie plakaty nowej wystawy Picassa, małe wąskie, uliczki, sklepy z sukienkami do flamenco w kolorowe grochy no i port z wielkimi statkami, a obok nich nasza zgrabna „Pogoria”. Taka była Malaga dziś przed południem. Nie widomo, co stanie się po południu, ale na mnie Malaga do tej pory zrobiła bardzo miłe wrażenie. Cała załoga rozeszła się tuż po apelu, by pozwiedzać to śliczne miasto. Jedni postanowili wspiąć się na wzgórze, gdzie króluje piękna stara forteca. Inni poszli się wyszaleć, porobić zdjęcia, pobiegać, pochodzić, pooglądać, pozwiedzać, coś zjeść, a na koniec wysłać tonę pocztówek…ja właśnie należałam do tych osób. Jeszcze inni oddali się lepkim mackom globalizacji i poszli do kafejki internetowej (do tych osób należałam wczoraj). Niestety byli też tacy biedacy, którzy musieli zostać na naszym żaglowcu z powodu wachty trapowej. Myślę, że i tak nie mieli najgorzej bo mogli się wygrzewać na cudnym słońcu. Jest luty, a my wszyscy jesteśmy w krótkich rękawkach i mamy pięknie opalone twarze! Nie ma więc na co narzekać. Dzisiejsze przed południe minęłoby nam wszystkim bardzo kolorowo, gdyby nie szare i gorzkie chwile rozstania z naszym oficerem – doktorkiem Tomkiem i naszym Panem Kamerzystą - Piotrkiem… Przybyli za to nowi oficerowie: Miś Michał i nowy doktor Grześ. Zaraz będzie zbiórka całej załogi , później jak zwykle obiad z puree, po którym wypływamy już w szerokie morze. Kierunek Barcelona! (a może jeszcze zahaczymy o wyspę hippisów – Ibizę). Każdy dzień jest tu pełen wrażeń i niespodzianek. Tyle doświadczamy, że nie nadążamy przetrawić. Faktycznie podróże kształcą…
MALOWANIE I CIEMNIA Kolejny dzień rozpoczął się pięknym wschodem słońca. O ósmej rano zaraz po śniadaniu nasza wachta objęła wachtę nawigacyjną. Służbę przerwały nam lekcje, na które udaliśmy się z radością ;). Dziś mieliśmy zajęcia z Tomkiem, Kamyczkiem i nowym doktorem Grzegorzem. Grzesiek uczył nas jak opatrywać rany typowe dla marynarzy, takie jak stłuczenia, skręcenia i zwichnięcia. Za królika doświadczalnego posłużył nam starszy wachty pierwszej - Gaweł. Po pysznym obiadku, który jak zwykle został przygotowany przez naszego kucharza Roberta o godzinie 15.30 Heniu zaprosił wachtę pierwszą na prace bosmańskie, na których dostali niezły wycisk. Musieli wyremontować segarsy grota i malować portiery, co zajęło im kilka godzin. To dotychczasowy rekord prac bosmańskich, miejmy nadzieję, że nie zostanie pobity. Dziś płynęliśmy tylko na żaglach, ale mimo to Marcin, nasz mechanik nie mógł odpocząć. Ciągle pracuje w maszynowni albo naprawia coś na pokładzie. W zasadnie cała nasza kadra ma pełne ręce roboty… Niestety jeden z nowych oficerów – Miś - zachorował, najprawdopodobniej na grypę, którą przywiózł z Polski. IV wachta jest więc trochę bezpańska - obowiązki oficera Miśka przejął kapitan. Poza tym w klasie powstała ciemnia, w której Karolina nadzoruje wywoływanie zdjęć z aparatów analogowych. Fotografowie znikają w ciemnych czeluściach, a niewtajemniczeni czekają pod drzwiami na jeszcze mokre zdjęcia.
IM MINIEJ KRĘCISZ… Nasza wachta nareszcie ma kambuz, co oznacza, że porządnie się wyśpimy. W planach mamy pieczenie ciasteczek, ale jeszcze nie wiadomo, co z tego wyjdzie... Prace nad dramami ciągle trwają, wszystkie wachty prześcigają się w zdobywaniu ludzi i coraz to nowszych pomysłów do swoich przedstawień. Najbardziej wypatrywany jest Marcin i Heniek, są na czołowych listach poszukiwań każdej wachty. Po porannej wizycie kapitana w kubryku dziobowym nastąpił ład i porządek. Jest tak zabiegany, że nie wiadomo czy w ogóle śpi. Każdy zna już jego popularne słowa kierowane do sterników „ze sterowaniem jest tak jak z życiem, im mniej kręcisz tym lepiej”. Pewnego dnia postanowił sobie zrobić żarty z „oczu” i przez szczekaczkę kazał im załadować torpedy. Sytuacja była o tyle śmieszna , że „oczy” były lekko zaspane i pierwsze, co zaczęły robić, to szukać torped. Dopiero po kilku sekundach uświadomili sobie znaczenie słów kapitana i zrozumieli, że zrobiono sobie z nich żart. Innym razem surowo zapytał osoby na oczach, dlaczego nie meldują o tej łodzi podwodnej przed dziobem…
ROZBITKOWIE NA BEZLUDNEJ WYSPIE Pierwszy dzień miesiąca zaczęliśmy nietypowo. Najpierw nasz ksiądz Edward przy porannej banderze ogłosił zmagania wacht ze znajomości poezji. Przeczytał kilka fragmentów wierszy, a my mieliśmy odgadnąć autorów. Wygrała wachta IV, która zdecydowanie prowadzi. Po wypłynięciu z Malagi, zrobiliśmy mały postój na wysepce pomiędzy Ibizą a Formenterą. Właściwie nie była to wyspa, a coś w rodzaju naszego Helu, tyle że dużo mniejsze i chyba węższe. Stojąc na plaży, na jednej z piaszczysto-kamienistych skał można było zobaczyć wodę po jednej i po drugiej stronie. Naprawdę niesamowity widok, zwłaszcza, że woda była bardzo czysta, koloru turkusowego, a w dali było widać naszą piękną Pogorię. Na wyspie kadra zorganizowała grę terenową – Rozbitkowie. Musieliśmy pokonując różne zadania zdobywać wskazówki, które doprowadzały nas do mety. Było dużo dobrej zabawy i ducha zdrowej rywalizacji. Teraz kierujemy się bezpośrednio w stronę Barcelony… gdzie czekają nas nowe wyznawania i przygody. To bardzo ekscytujące, czujemy się trochę jak odkrywcy nowych lądów i ciągle jesteśmy ciekawi co przyniesie kolejny dzień Szkoły pod Żaglami…
Adam Baj, Alka Nauman i Michał Kowalsk – uczniowie XIII Szkoły pod Żaglami na Pogorii. www.epz.pl
SŁUCHAJCIE NAS W RADIU WARSZAWA 106,2 FM Zapraszamy na cykl audycji o Szkole pod Żaglami! We wtorki i czwartki o godz. 21.00 oraz w soboty o 16.30 usłyszycie relacje z pokładu Pogorii, które skomentują goście w studiu. Do usłyszenia na 106,2 FM i w Internecie.
|
Dodał: MT, dnia 07.03.2007, 01:08 |
komentarze [3] |
[skomentuj] [wróć do newsów]
4gRMkS http://www.FyLitCl7Pf7kjQdDUOLQOuaxTXbj5iNG.com |
Bradley 25.10.2015, 01:37 |
|